Przejdź do treści głównej

LS7

Pamietam ten moment, kiedy po zakończonej jesienią 2018 pierwszej odsłonie „Wasteland Tour”, wróciłem do domu zmęczony i szczęśliwy, i w ramach odpoczynku… zacząłem myśleć o kolejnej płycie.

Czas na Lunatic Soul, pomyślałem, tym razem niech będzie… zielony.

Rozsiadłem się wygodnie ze świeżo kupionym zeszytem, żeby sobie nową płytę tradycyjnie zaplanować. Byłem trochę zły, bo nigdzie nie było takiego z czystymi kartkami i zieloną okładką. Kupiłem jakiś z dziwną szarą. Na froncie widniał jednak element leśny w postaci sowy, pomyślem więc, że może brak zielonego nie zaburzy mi do końca wewnętrzej równowagi.

Zielony Lunatic, a więc tym razem… leśny, wikingowy, słowiański…

Na pewno trzeba byłoby stworzyć coś, co nie ma w sobie ani grama elektroniki. Wiadomo, bo las, bo powrót do korzeni. Muszą być tylko żywe instrumenty, coś jak na dwóch pierwszych płytach, tylko może już bez klimatów pustynno – orientalnych… Niech tym razem będzie po skandynawsku. Trzeba nagrać coś wikingowego, mroczno folkowego, trochę słowiańskiego, tylko oczywiście tak po mojemu.

Pomysł mi się spodobał, bo sam pochodzę przecież z krainy lasów i jezior i uwielbiam mroczną folkową muzykę. Poza tym, do cholery, Lunatic Soul powstał między innymi dlatego, że oprócz Petera Gabriela i Dead Can Dance zawsze uwielbiałem takie zespoły jak Hedningarna czy Garmarna.

Na Playstation kolejny raz tłukłem wtedy w Skyrim i byłem na świeżo po ukończeniu dodatku do Wiedźmina III „Krew i Wino”. Doszły mnie też słuchy, że Netflix zamierza nakręcić serial. Tak, to był kolejny znak ?

Dobrze, zróbmy więc „lunatyczną muzykę do Wiedźmina”, powiedziałem do siebie i otworzyłem zeszyt.

***

Zanim wziąłem do ręki akustyczną gitarę przypomniałem sobie jak to jest kiedy nie mam jeszcze kompletnie nic, żadnego dźwięku, i jak bardzo wtedy chcę przenieść się w przyszłość do momentu kiedy właśnie skończyłem płytę. Ach, gdyby tak można było trafić dokładnie w ten dzień – zasiąść na kanapie, założyć słuchawki, zamknąć oczy…

***

Powiem Wam, że podróże w czasie są naprawdę niezwykłym doświadczeniem.

MD

28.04.20

Witajcie

Mam nadzieję, że wszyscy jesteście cali i zdrowi, dbacie o siebie i o swoją kondycję, zarówno tą fizyczną jak i psychiczną. Czasy mamy trudne i pełne lęku o przyszłość, z pewnością zmienią nasze przyszłe życie. Liczę jednak na to, że wspólnymi siłami jakoś sobie z tym wszystkim poradzimy.

Myślę, że wszystkim fanom Lunatic Soul należy się w końcu garść informacji. Nie pisałem tu dawno, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Na wstępie dziękuję Wam oczywiście za wsparcie mojego nowego projektu jakim są single wydawane jako „Mariusz Duda”. I niechaj „The Song of The Dying Memory” was nie zwiedzie. „Piosenki podskórne” będą miały różne oblicza :)

Miesiąc temu opublikowałem stronę internetową mariuszduda.md, gdzie w formie graficznej przedstawiłem wszystkie muzyczne dokonania, w których brałem udział, wraz z wolnymi miejscami na przyszłe plany. W sekcji Lunatic Soul, mamy dwa wolne miejsca. Jedno z tych miejsc to tegoroczny album, który ukaże się jesienią 2020 roku.

Wielu z Was wie już o tym, że pracuję nad siódmym albumem Lunatic Soul. Sporadycznie ukazywały się bowiem informacje ze studia, filmiki, zdjęcia w lesie ;) i wypowiedzi w różnych wywiadach. Przyznaję, nie było zbyt łatwo wbijać się w luki dosyć intensywnej trasy koncertowej riversidowego „Wasteland”, ale jakimś cudem nowa płyta LS jest już w 75% skończona.

Aktualnie jestem na etapie kończenia pracy nad tekstami. W maju i czerwcu planowane będą finałowe nagrania, wokale i dodatki, a premiera nowej, siódmej płyty Lunatic Soul będzie miała miejsce w październiku.

***

Lunatic Soul ma swój cykl, wszystkie płyty mają swoją oś czasu (ponownie odsyłam tutaj do strony mariuszduda.md) Siódmy album będzie muzyczną kontynuacją czarnego i białego albumu. Trzecią płytą „po stronie śmierci”. „Albumem negatywem” do „Walking on a Flashlight Beam” gdzie następowało przejście ze strony życia na stronę śmierci. Tutaj będziemy mieli przejście ze strony śmierci na strone życia. Wiem, że brzmi to trochę zagmatwanie, obiecuję, że spróbuję to kiedyś na spokojnie wyjaśnić w formie wizualnej ;)

To co jest jednak istotne i co mogę powiedzieć Wam już teraz:

– płyta będzie mroczno folkowa, organiczna, słowiańsko – skandynawska. Dokładnie taka na jaką zawsze czekaliście pod szyldem Lunatic Soul :)
– kolorystyka albumu i nowa okładka związana będzie z… mrocznym lasem :)
– na płycie będzie 6 utwórów, całość będzie miała ok. 40 minut
– album ukaże się również w wersji dwupłytowej, na której znajdzie się… kolejne 40 minut muzyki, głównie instrumentalnej, w tym 26 minutowa suita „Transition 2”. W sumie będziemy więc mieli blisko 80 minut nowego materiału.

***

Myślę, że jeszcze przed latem uda mi się odsłonić wam kolejne karty, zarówno wizualne jak i muzyczne. To będzie melodyjny, gęsty i spójny album. Bardzo bliski natury i mego serca, pochodzę wszak z mazurskiej krainy lasów i jezior, tam się urodziłem i tam dojrzewałem, więc „leśne i słowiańskie klimaty” zawsze były i będą częścią mojego życia.

Nie wiem jeszcze jak potoczą się tegoroczne koncertowe losy Riverside, ale jedno na pewno mogę Wam juz teraz obiecać – jesienią tego roku możecie spodziewać się nowego albumu Lunatic Soul.

Albumu, który mam nadzieję, dostarczy Wam wielu intensywnych wrażeń i może chociaż w małej części pomoże nam wszystkim przetrwać ten niezwykle trudny czas.

Bądźcie zdrowi!

MD

Kolejny muzyczny rozdział

Nawet się nie obejrzałem, a mamy już koniec stycznia 2020. A obiecałem sobie i Wam, że podzielę się pewnymi refleksjami na rok 2020. Ostatnio sporo czasu spędzałem w studiu, nie było łatwo, bo Riverside koncertuje jak szalone, ale udało mi się mimo wszystko znaleźć czas, by trochę nowych rzeczy przemyśleć i ponagrywać.

Jak zapewne pamiętacie w wieku 33 lat stworzyłem pewien muzyczny projekt. Taki miałem kaprys. Taką miałem potrzebę. Lunatic Soul ma się dzisiaj nieźle, bo udało się stworzyć muzykę, w której nie powtarzam tego, co robię w Riverside.

Niedawno skończyłem 44 lata, myślę więc, że czas na kolejny muzyczny świat.

Zapyta ktoś – po co mi kolejny solowy projekt, skoro mam Lunatic Soul? No cóż. A do czego potrzebowałem Lunatic Soul, skoro miałem Riverside? Może tego nie wiecie, ale artyści niespełnieni, niezrealizowani, to najgorsi życiowi frustraci. Niektórzy kończą bardzo źle – na przykład w dziennikarstwie. Jeśli więc nadarza się okazja do tego, by spełniać się na kilku płaszczyznach, to – póki zdrowie i zmiany klimatyczne na to pozwalają – trzeba z tego korzystać. Tym razem jednak nie będę się już bawił w dziwne nazwy. Zostanę przy imieniu i nazwisku.

***

Jestem przede wszystkim twórcą zamkniętych całości, a przynajmniej tak się czuję. Tworzę płyty, albumy, opowiadam historie. Zawsze zaczynam od tytułu, okładki, koloru, a potem wypełniam ramę dźwiękami, tworzonymi indywidualnie lub z pomocą przyjaciół. Tak jest w Riverside, tak jest i w Lunatic Soul. Tworząc muzykę chcę, by słuchacz czuł się tak jakby oglądał film w kinie. Doświadczał czegoś, co ma swój początek, zwrot akcji, finał i zakończenie.

Cóż… w przypadku „MD” tak nie będzie.

A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Po pierwsze nie mam zamiaru sam sobie wchodzić w paradę, a po drugie zwyczajnie chcę spróbować czegoś nowego.

Postanowiłem, że jako „Mariusz Duda”, będę wydawał tylko single, poszczególne piosenki, nagrywane z pomocą moich przyjaciół i znajomych. Raz na jakiś czas, w przerwach pomiędzy działaniami „R” i „LS”. Oczywiście, że kiedyś zbiorę je w jedną całość, dodam drugie tyle i wydam jako album, ale póki co, będę się tutaj pokazywał głównie od strony, która chyba wychodzi mi najlepiej – od strony „songwriterskiej”. Piosenki oparte więc będą przede wszystkim na głosie, akustycznych gitarach i pianinie. Czyli na tym od czego zaczynałem.

Riverside to klasyczny zespół rockowy, który – choćbym nie wiem jak się zarzekał i sobie z tego złośliwie żartował – zawsze będzie już naznaczony piętnem „rocka progresywnego”. Niechaj będą tu więc rockowo-metalowe długie formy, gitarowe solówki, concept albumy i inne takie. Oczywiście wciąż będą eksperymenty, ale… wiadomo, pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da. Lunatic Soul to moja miłość do ambientu, mroku, folku i elektroniki. Dziwny to styl, ale niech ta dziwność tutaj wciąż się ładnie eksploruje i poszerza. „Mariusz Duda” będzie zaś grał piosenki. Te, które zawsze wychodzą mu najlepiej. Takie ładne i podskórne. Każdy muzyczny świat będzie więc miał swój charakter, ład i porządek. Niebawem ruszy strona internetowa, na której umieszczę w jednym miejscu wszystkie muzyczne rzeczy, z którymi miałem do tej pory do czynienia. Myślę, że pomoże to ogarnąć niektórym, a głównie mnie samemu, jak to się przez te wszystkie lata porozwijało.

***

A w połowie marca zaprezentuję Wam pierwszą piosenkę.

***

Na koniec jeszcze kilka słów odnośnie do nowych planów Riverside i Lunatic Soul. Myślenie o przyszłych solowych piosenkach „MD” pozwoliło mi bardziej obiektywnie spojrzeć na to, co ostatnio wydarzyło się w Riverside i w Lunatic Soul. Dwa odzielne światy niebezpiecznie się do siebie zbliżyły. „ A Thousand Shards of Heaven” czy „Untamed” spokojnie mogłoby być w repertuarze Riverside. Płyta „Wasteland” przesiąknięta jest dla odmiany dosyć mocno twórczością Lunatic Soul. I mimo że wyszło jej to na dobre, to przy kolejnych wydawnictwach już wiem, że muszę te światy o wiele bardziej od siebie oddzielić.

Dlatego nowy album Lunatic Soul skręci zdecydowanie w stronę dwóch pierwszych płyt, i będzie folkowo jak nigdy, a Riverside powróci do grania klimatów znanych z czterech pierwszych płyt, ale w odświeżonej i wyuczonej przez ostatnią dekadę formie.

„I have spoken.”

***

Kiedyś wydawało mi się, że najlepsze mam już za sobą, a czuję, że to wszystko tak naprawdę dopiero się zaczyna. Cieszę się, że w tych trudnych i niespokojnych czasach wciąż mogę liczyć na wasze wparcie i zaufanie. Dziękuję, że jesteście. Dziękuję, że dzięki Wam mogę być tym kim chcę.

Kłaniam się nisko
MD

***

zdjęcie Nicole Shade

Siódmy album

To jest proszę Państwa zdjęcie w lesie. Moje zdjęcie, bo to ja tu w tym kapturku między tymi drzewami. A las, to jest proszę państwa, obok jeziora, moje naturalne środowisko. Może nie wszyscy to wiedzą, ale pochodzę z małego mazurskiego miasteczka, Węgorzewa, które to miasteczko lasami i jeziorami głównie jest otoczone. I w takich właśnie okolicznościach przyrody („i tego, i niepowtarzalnej”) przez (jeszcze) większą część swojego życia się wychowywałem. Zanim naturalnie przepakowałem swój tobołek i przeprowadziłem się do Warszawy.

No więc ten las będzie inspiracją do kolejnego lunatycznego koloru. Po niebieskim i czerwonym czas na zieleń. Miło mi więc ogłosić, że już niebawem rozpocznę nagrania siódmego albumu Lunatic Soul. Album będzie tym razem mocno organiczny i folkowy, ale naturalnie tak „po mojemu”. Właśnie skończyłem demo i z końcem miesiąca zaczynam nagrania. (Gdzieś pomiędzy koncertami Riverside). Co z tego wyjdzie – zobaczymy.

Pozdrawiam tym razem lunatycznie, a więcej odkrytych kart niebawem