Skip to main content

Kolejny muzyczny rozdział

30 stycznia 2020

Nawet się nie obejrzałem, a mamy już koniec stycznia 2020. A obiecałem sobie i Wam, że podzielę się pewnymi refleksjami na rok 2020. Ostatnio sporo czasu spędzałem w studiu, nie było łatwo, bo Riverside koncertuje jak szalone, ale udało mi się mimo wszystko znaleźć czas, by trochę nowych rzeczy przemyśleć i ponagrywać.

Jak zapewne pamiętacie w wieku 33 lat stworzyłem pewien muzyczny projekt. Taki miałem kaprys. Taką miałem potrzebę. Lunatic Soul ma się dzisiaj nieźle, bo udało się stworzyć muzykę, w której nie powtarzam tego, co robię w Riverside.

Niedawno skończyłem 44 lata, myślę więc, że czas na kolejny muzyczny świat.

Zapyta ktoś – po co mi kolejny solowy projekt, skoro mam Lunatic Soul? No cóż. A do czego potrzebowałem Lunatic Soul, skoro miałem Riverside? Może tego nie wiecie, ale artyści niespełnieni, niezrealizowani, to najgorsi życiowi frustraci. Niektórzy kończą bardzo źle – na przykład w dziennikarstwie. Jeśli więc nadarza się okazja do tego, by spełniać się na kilku płaszczyznach, to – póki zdrowie i zmiany klimatyczne na to pozwalają – trzeba z tego korzystać. Tym razem jednak nie będę się już bawił w dziwne nazwy. Zostanę przy imieniu i nazwisku.

***

Jestem przede wszystkim twórcą zamkniętych całości, a przynajmniej tak się czuję. Tworzę płyty, albumy, opowiadam historie. Zawsze zaczynam od tytułu, okładki, koloru, a potem wypełniam ramę dźwiękami, tworzonymi indywidualnie lub z pomocą przyjaciół. Tak jest w Riverside, tak jest i w Lunatic Soul. Tworząc muzykę chcę, by słuchacz czuł się tak jakby oglądał film w kinie. Doświadczał czegoś, co ma swój początek, zwrot akcji, finał i zakończenie.

Cóż… w przypadku „MD” tak nie będzie.

A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Po pierwsze nie mam zamiaru sam sobie wchodzić w paradę, a po drugie zwyczajnie chcę spróbować czegoś nowego.

Postanowiłem, że jako „Mariusz Duda”, będę wydawał tylko single, poszczególne piosenki, nagrywane z pomocą moich przyjaciół i znajomych. Raz na jakiś czas, w przerwach pomiędzy działaniami „R” i „LS”. Oczywiście, że kiedyś zbiorę je w jedną całość, dodam drugie tyle i wydam jako album, ale póki co, będę się tutaj pokazywał głównie od strony, która chyba wychodzi mi najlepiej – od strony „songwriterskiej”. Piosenki oparte więc będą przede wszystkim na głosie, akustycznych gitarach i pianinie. Czyli na tym od czego zaczynałem.

Riverside to klasyczny zespół rockowy, który – choćbym nie wiem jak się zarzekał i sobie z tego złośliwie żartował – zawsze będzie już naznaczony piętnem „rocka progresywnego”. Niechaj będą tu więc rockowo-metalowe długie formy, gitarowe solówki, concept albumy i inne takie. Oczywiście wciąż będą eksperymenty, ale… wiadomo, pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da. Lunatic Soul to moja miłość do ambientu, mroku, folku i elektroniki. Dziwny to styl, ale niech ta dziwność tutaj wciąż się ładnie eksploruje i poszerza. „Mariusz Duda” będzie zaś grał piosenki. Te, które zawsze wychodzą mu najlepiej. Takie ładne i podskórne. Każdy muzyczny świat będzie więc miał swój charakter, ład i porządek. Niebawem ruszy strona internetowa, na której umieszczę w jednym miejscu wszystkie muzyczne rzeczy, z którymi miałem do tej pory do czynienia. Myślę, że pomoże to ogarnąć niektórym, a głównie mnie samemu, jak to się przez te wszystkie lata porozwijało.

***

A w połowie marca zaprezentuję Wam pierwszą piosenkę.

***

Na koniec jeszcze kilka słów odnośnie do nowych planów Riverside i Lunatic Soul. Myślenie o przyszłych solowych piosenkach „MD” pozwoliło mi bardziej obiektywnie spojrzeć na to, co ostatnio wydarzyło się w Riverside i w Lunatic Soul. Dwa odzielne światy niebezpiecznie się do siebie zbliżyły. „ A Thousand Shards of Heaven” czy „Untamed” spokojnie mogłoby być w repertuarze Riverside. Płyta „Wasteland” przesiąknięta jest dla odmiany dosyć mocno twórczością Lunatic Soul. I mimo że wyszło jej to na dobre, to przy kolejnych wydawnictwach już wiem, że muszę te światy o wiele bardziej od siebie oddzielić.

Dlatego nowy album Lunatic Soul skręci zdecydowanie w stronę dwóch pierwszych płyt, i będzie folkowo jak nigdy, a Riverside powróci do grania klimatów znanych z czterech pierwszych płyt, ale w odświeżonej i wyuczonej przez ostatnią dekadę formie.

„I have spoken.”

***

Kiedyś wydawało mi się, że najlepsze mam już za sobą, a czuję, że to wszystko tak naprawdę dopiero się zaczyna. Cieszę się, że w tych trudnych i niespokojnych czasach wciąż mogę liczyć na wasze wparcie i zaufanie. Dziękuję, że jesteście. Dziękuję, że dzięki Wam mogę być tym kim chcę.

Kłaniam się nisko
MD

***

zdjęcie Nicole Shade